piątek, 6 maja 2016

Coś tu lata i chce mnie uszczypnąć..


Hej:))
Ostatnio kleiliśmy takie o to żuczki. Inspiracje przynieśliśmy z klubu gdzie były różne owadzie wersje na spinaczach, typu ważka, biedronka, motyl. Właśnie na bazie biedronki powstały nasze wielokolorowe żuczki. 


Skrzydełka to zgięte koła, tułów - takiej samej wielkości koło. Jak ktoś ma dostęp do dużego dziurkacza ( jak np. panie w klubie) to ma szczęście i robotę z głowy. Wycinanie kół zajęło mi wieczorem z pół godziny, no może więcej bo jednym okiem oglądałam półfinał ligi mistrzów :)

Do działania potrzebujemy jeszcze: klej, marker, taśmę klejącą, 
oraz 



kształty na główki - mogą być to mniejsze kółka, 


oczywiście oczy - kupne ruchome, lub tak jak u nas - dziurki (z dziurkacza ) wycięte z papieru samoprzylepnego w jasnym kolorze;


w razie potrzeby kropki na skrzydełka - znów dziurkacz w użyciu :)




 czułki - u nas są to przecięte gumki recepturki ( fajnie się majtają :) w różniastych kolorach (w klubie były kolorowe wyciorki) przyklejone taśmą klejącą, 

oraz klamerki - najlepiej przykleić taśmą dwustronną.



 Jonatan wpadł w szal malowania flamastrami skrzydełek,co okazało się w pewnym momencie dużo fajniejsze niż całe klejenie.. w sumie dużo fajniejsze niż wszystko... ;)


Na razie żuczki odpoczywają, zmęczyły się gonieniem matki po całym domu z zamiarem uszczypnięcia w jakieś miękkie miejsce;) Może uda się żeby przetrwały jeszcze bo była by z ich zaczepionych na sznurku fajna girlanda, co myślicie?

Pozdrawiam :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz